Sednem metody modlitwy, którą wprowadził John Main jest użycie mantry.
Mantra jest słowem z sanskrytu i wywodzi się z zamierzchłej historii medytacji w Indiach. Geniuszem ojca Johna było odnalezienie tego sposobu modlitwy u Kasjana i Ojców Pustyni. Zobaczył ją jako zachowaną w zakonie benedyktyńskim świętą tradycję, choć niemalże już utraconą. Reguła św. Benedykta wywodzi swą naukę o modlitwie właśnie od Kasjana. Dwie konferencje abby Izaaka o Modlitwie należą do klasyki całej teorii medytacji. Do tego właśnie „dokopał” się ojciec John w swoim klasztorze w Londynie na Ealingu. Do modlitwy, którą oni nazywali „czystą modlitwą”, bez słów i myśli - oto klejnot odnaleziony ponownie przez ojca Johna. Mantra stała się jego „wynalazkiem”, on pierwszy wystawił ją na światło dzienne i uczynił z niej prawowitą metodę modlitwy we współczesnym Kościele.
Dla wielu ludzi stanowi to jakiś problem, bo modlitwa znaczy dla nich słowa i myśli. Mówimy „Ojcze Nasz” i myślimy o Bogu. Wszystko to jest konieczne na początku drogi modlitwy, ale w końcu musimy zrobić krok poza słowa. Ja sam mieszkałem przez 20 lat w klasztorze benedyktyńskim i nigdy na to nie wpadłem! Oczywiście, że zwykliśmy „medytować” przez pół godziny po Jutrzni, ale nikt nigdy nie powiedział nam, jak to właściwie robić. A dokładnie takiego know-how medytacji poszukują ludzie dzisiaj najbardziej. Sztuka modlitwy mantrą polega na ciągłym powtarzaniu świętego słowa lub wersu z Biblii. Efektem tego powtarzania jest „ześrodkowanie” osoby modlącej się, zjednoczenie wszystkich jej zdolności i skupienie ich na obecności Boga w niej. Do tego samego odkrycia doszło w klasztorze w Spencer pod wpływem studiów nad Medytacją Transcendentalną Maharishiego, co doprowadziło do koncepcji „modlitwy środka” Ojciec John wybrał na mantrę aramejskie słowo maranatha. Słowo mar znaczy po aramejsku „Pan”, przyrostek an „nasz”, tak więc maran tłumaczy się jako „Nasz Pan”. Całość można przetłumaczyć jako Maran-atha „Nasz Pan przychodzi”, lub Marana-tha „Przyjdź Panie nasz”. Prawdopodobnie to pierwsze znaczenie jest bliższe oryginałowi.
Maranatha jest jednym z bardzo niewielu aramejskich – języka samego Jezusa - słów, które zachowały się w Nowym Testamencie. Gdy Jezus wskrzesił zmarłą dziewczynkę powiedział Thalita cum (Mk 5,41). Na krzyżu wołał Eloi, Eloi, lama sabachtani (Mk 15,34 i Mt 2,17-46). Poza tymi kilkoma aramejskimi zwrotami wszystko, co Jezus powiedział, zostało przetłumaczone na język grecki. To bardzo ważne, żeby o tym pamiętać: Jezus mówił po aramejsku! Nie sądzę, żeby wielu chrześcijan zdawało sobie do końca z tego sprawę. Ewangelie zostały napisane po grecku, a Maranatha, która pojawia się w Pierwszym Liście św. Pawła do Koryntian, była używana przez pierwszych chrześcijan, jako relikt mowy samego Jezusa. To czyni zeń tak święte wezwanie. Maranatha, Nasz Pan przychodzi. Gdy go używamy, przenosi nas ono do czasu samego Jezusa. Poza Nowy Testament, który pojawił się dopiero 50 lat po Jego śmierci. Chrześcijaństwo wyrosło z podłoża żydowskiego – Jezus i jego uczniowie czcili Boga w świątyni, chodzili do synagog itd. Dopiero później w trakcie następnego stulecia, zaczęło ono przenikać do pogan, ludzi z zewnątrz judaizmu. Największą tego siłą sprawczą był św. Paweł, Żyd z Tarsu. Mówił po grecku i w tym języku przekazywał Dobrą Nowinę. Przypomnijmy tutaj, że Jezus Chrystus jest greckim tłumaczeniem z hebrajskiego Joshua Meshia. Maranatha jest ogniwem, które łączy nas z najwcześniejszym Kościołem, zanim jeszcze wyłonił się on ze swojej żydowskiej macierzy.
Mamy tu do czynienia ze zderzeniem się dwóch różnych kultur: żydowskiej, w której żył Jezus i greckiej. Jezus urodził się jako Żyd, jako część tej społeczności i kultury, którą Bóg wybrał przed wiekami, by ujawnić swoje zamiary. Ewangelie wyrosły z gleby judaizmu i później przesadzone zostały na grunt rzymsko-grecki. Z czasem rozprzestrzeniły się po całej Europie i Ameryce. Dopiero dzisiaj owa europejsko-amerykańska religia zaczyna tak naprawdę wchodzić w kontakt z Azją, Indiami, Chinami i Japonią. To wielkie wydarzenie w dziejach rozprzestrzeniania się chrześcijaństwa, w jakim przyszło nam brać udział. Oto w jakim ważnym punkcie historii dzisiaj się znajdujemy.
Nie ma żadnych wątpliwości co do tego, że słowo Maranatha zawiera w sobie szczególną jakość, bo wstraja nas ono w atmosferę pierwszego Kościoła, do korzeni naszej religii.Jednym z największych wglądów nowoczesnej biblistyki, jest odkrycie, że życie Jezusa było skupione i wypływało z Jego doświadczenia Abba. Tak nazywał Boga. Oznacza to „Ojca”, ale ma w sobie wielki ładunek bliskości, coś takiego, gdy mówimy dzisiaj „tatusiu”. Ab-ba brzmi jak wołanie dziecka do swojej matki: ma-mma. Podczas gdy Jezus miał ten intymny związek z Bogiem Ojcem, to Żydzi Starego Testamentu widzieli Boga jako kogoś zupełnie przeciwnego. Yahweh był Bogiem nieba, a ich cześć i poszanowanie Go tak wielkie, że nawet nie wymawiali Jego imienia. Adonai lub Pan, były imionami zastępczymi na Yahweh. Tak wielki panował strach przed Jego sądem i karą, że Prawo musiało być wypełnione bez względu na koszta i z największą skrupulatnością. Jezus przeciął bezpośrednio to rozumienie Boga i przeszedł do najintymniejszego zjednoczenia ze swoim Abbą, swoim Ojcem.
Można śmiało powiedzieć, że Abba to była mantra Jezusa. Bo żył On w całkowitym z Nim związku. Wszystko co robił, czym był i czego nauczał czerpało i opierało się na tym jednym słowie. Tak więc patrząc, nasza tradycja mantry pośrednio wywodzi się od samego Jezusa.
Czytaj też: Czy mantra jest modlitwą? i Mantra
fot. wccm.pl